środa, 12 sierpnia 2015

W ciemności ogień płonie jeszcze jaśniej

"Kosogłos" to ostania i zarazem moja ulubiona część "Igrzysk Śmierci". Pamiętam, jak czytałam ją po raz pierwszy. Moja siostra, która lekturę miała już za sobą, co chwilę wysyłała mi esemeski z pytaniem: "Gdzie jesteś?", "Co się teraz dzieje?" i tak dalej, chciała chyba, żebym jak najszybciej skończyła książkę i umarła z powodu złamanego serca.
Bo to właśnie robi człowiekowi "Kosogłos". Wydziera ci z piersi bijące, czerwone serduszko, rzuca nim o ścianę, rozdeptuje, rwie na strzępy, a potem skleja klejem marnej jakości i udaje, że wszystko jest w porządku.
Dlatego tak kocham tę książkę.


środa, 5 sierpnia 2015

Iskra może wzniecić pożar!



"W pierścieniu ognia" to druga część trylogii. Wiecie, co mówią ludzie - że druga część nigdy nie jest tak dobra, jak pierwsza, bo zwykle pisana jest dla kasy. Wydaje mi się jednak, że "Igrzyska Śmierci" trzymają poziom. Powiem nawet, że w wielu momentach ta część podobała mi się bardziej od jedynki. Ale do rzeczy, zacznę od zarysu fabuły.
Katniss i Peeta, jako pierwsza para w historii, zostali zwycięzcami 74. Głodowych Igrzysk. Udało im się wrócić do domu dzięki sztuczce z trującymi jagodami. Niektórzy jednak odczytali ten gest nie jako dramatyczną próbę walki o przetrwanie, ale akt buntu wobec Kapitolu. 
Mija równo pół roku od zwycięstwa, a Katniss i Peeta muszą wyruszyć na tradycyjne tournee po dystryktach. Aby załagodzić napięte nastroje i uspokoić sytuację, mają nadal udawać szaleńczo w sobie zakochanych. Szkoda tylko, że na co dzień prawie się do siebie nie odzywają.